poniedziałek, 26 maja 2014

Początek

Remus stanął na środku pokoju, który znajdował się u szczytu schodów Wrzeszczącej Chaty.
Krzyczał.
Lupin czuł jak wszystko w nim płonie.
Jak kości pękają.
Remus czuł jak traci kontrolę i wie, że nic z tym nie zrobi.
Mógł tylko obserwować, co robi jego wilkołacza strona.
- Lunatyk! Jesteś tu? – Był to głos Jamesa Pottera.
Lupin miał nadzieję, że Potter wyjmie różdżkę i go znokautuje, ale tego nie zrobił.
Nie zdążył jakkolwiek zareagować leżał martwy z rozszarpanym brzuchem.
Z pyska wilkołaka ciekła krew.
Ciepła, słodka lepka krew Jamesa.
Chwilę później martwi leżeli też Syriusz i Peter.

Remus zastanawiał się, czemu jego przyjaciele nie wykorzystali zdolności animagów i nie zmienili się w zwierzęce postacie.
Jeszcze bardziej rozwścieczony zbiegł na dół.
- Remus? – Głos dochodził do niego z daleka, lecz był wyraźny.
Poznałby ten głos wszędzie. Luna.
Co ona tu robi?
Stała spokojna.
Nie patrzyła na niego z odrazą czy strachem.
- Remus, spokojnie. Lunatyk wiem, że mnie słyszysz. – Luna uśmiechnęła się pocieszająco.
- UCIEKAJ! – Krzyczał Remus, lecz z gardła wydobył się jedynie wilczy charkot.
Luna stała nieruchomo, gdy wilkołaczy Remus ciężkimi krokami zbliżał się do niej.
Owiał jej twarz ciepłym oddechem.

- REMUS! Obudź się! – Luna potrząsała ramieniem przyjaciela. Remus obudził się i gwałtownie usiadł. Potarł oczy i przegładził włosy rękami.
- Miałeś koszmar? – Spytała Luna zatroskana.
- Tak… Tak.. – Rozejrzał się chaotycznie po pokoju. – Gdzie reszta?
- Syriusz, James i Peter zeszli już na śniadanie.
Remus poczuł głowę Luny na swoim ramieniu. Odruchowo otoczył ją ramieniem.
- Chyba czas iść na śniadanie, twoja mama się pewnie niecierpliwi – powiedział Lupin odganiając od siebie obrazy z koszmaru.